Moje pozostałe blogi

ikonografia kosmonautyczna

Ikonografia lotnicza

moje grafiki

środa, 22 grudnia 2010

To było na przystanku. W tym wypadku czternastki na IX wieków. Stał stary, zgarbiony, w proszącej pozie, ze złączonymi dłońmi. Tylko biała broda dawała mu trochę godności. Z daleka i tylko na chwilę. Jednak stał, przed wyższą o głowę kobietą w futrze, czapkę też miała futrzaną, rażącymi nie tylko przy nim wstrętną, nieskalaną nowością. Kiwała mu głową i nie ośmieliła się odgonić. Szybko ją porzucił, zabierając liczne siatki i pognał do autobusu. Obaj wsiadaliśmy przez tylne drzwi. Nie radził sobie z ciężarem, więc wziąłem mu z prawej ręki trzy torby, mówiąc, że pomogę. Stałem się kochanieńkim, dobrym panem i innymi tytułami, od których zaczynał każde zdanie długiej rozmowy przez kolejne przystanki. Nie pamiętam jego imienia, ale znała je cała załoga linii, którą dojeżdżał do końca, do domu, gdzieś pod Niestachowem. Do liebe frau. Powiedział, że zna języki, angielski, niemiecki, francuski, czeski i rosyjski. Jego codzienny akcent jechał jednak winem. Mówił, że przestaje od nowego roku, bo meine liebe frau wyrzuci go z domu. Już go wyrzuciła. Lewa skroń była zielona, z czarnym suwakiem szwów. To był wyraz jej złości. Nie był ubezpieczony, więc liczył, że w wyrazie miłości ona zdejmie mu te szwy. Dwa razy prosił o wspomożenie. W plecaku miałem Ossendowskiego i coś noir. Byłem spłukany. Biletu nie chciał, w końcu znali go na linii. Gimnazjaliści siedzący przed nami go nie znali. Dla nich był kosmitą. Dzieciaki, gdzie wy żyjecie? Żałowałem, że nie miałem dwóch zonków w kieszeni. To karma, może nikt nie postawi mi kielicha gdy z siwą brodą sam będę wracał do swojej señority? Kupiłby sobie Harego. Jesienią był za 1,75. Przed Świętami czteropak kosztuje 7,77. Pojutrze Wigilia.